No to w końcu się udało. Nara zdobyta. Tak więc można powiedzieć, że byłem w Japonii (zgodnie z zaleceniami z jakiegoś bloga o tym kraju).
Zaczęło się hadrcore'owo. Wyjeżdżałem przed ósmą rano, więc w samym środku porannego maratonu salarymanów do pracy. MASAKRA !!! Już się boję wtorkowego poranka w Tokio, gdy będę jechał na lotnisko. Ale do rzeczy. Miałem opracowane dwie trasy i oczywiście wybrałem tą złą :( Pamiętajcie: jak będziecie spać niedaleko stacji Shin-Osaka i będziecie się wcześnie rano wybierać do Nary, to nigdy w życiu nie wybierajcie trasy z przesiadką w Osace. To co tam się rano dzieje, to... Lepiej pojechać z Shin-Osaka do Tennoji i tam się przesiąść do kolejki jadącej do Nary. Tym bardziej, że jadąc przez Osakę przesiadka często wypada na stacji Tennoji.
Po przyjeździe do Nary dobrze jest skierować pierwsze kroki do informacji turystycznej, tym bardziej, że wychodząc z dworca i tak się koło niej przechodzi, a pani bardzo miło zaprasza. Jak już dacie się skusić, to dostajecie mapkę miasta, a pani zaznacza najważniejsze atrakcje i proponowaną ścieżkę zwiedzania. Dodam, że zaproponowana trasa prowadzi w kierunku przeciwnym niż idą wszyscy, więc początek mamy bardzo spokojny.
Tak więc idąc zgodnie z zaleceniami pani z informacji turystycznej wychodzimy z dworca lekko w lewo, skręcamy w prawo na deptak i po dojściu do jego konca odwiedzamy po kolei:
1. Kohfukuji Temple
2. Yoshikien Garden - dla zagranicznych free
3. Isuien Garden - 650 YEN
4. Todaiji Temple - 500 YEN
5. Nigatsu-do Hall
6. Sangatsu-do Hall
7. Kasuga Taish Shrine - 500 YEN
8. Wakamiya Jinja Shrine
9. Naramachi Koshi-no-ie Lattice House - free - odtworzony stary japoński dom
10. Gangoji Temple
I teraz uwaga. W przewodnikach podają, że bardzo ciekawe rzeczy (łącznie z odciskiem stopy Buddy) można znaleść w świątyni Yakushiji. I prawdopodobnie to jest prawda. Piszę prawdopodobnie, bo niestety potraktowałem sprawę lajtowo i znalazłem świątynię Shin-yakushiji. A to niestety nie to samo :( Ta właściwa znajduje się na drugim końcu miasta, ale odkryłem to dopiero pisząc ten wpis.
Co do samej Nary, to jest to miasteczko danieli. W całym parku jest ich mnóstwo i łażą wszędzie. Więc jak zostanie wam pieczywo ze śniadania, to weźcie je ze sobą. Będzie miał kto je dokończyć. Inną plagą (oprócz danieli) są szkolne wycieczki, których również jest co niemiara. Ale dzięki nim, czyłem się dzisiaj jak gwiazda. Dwa razy zostałem zaproszony do wspólnego zdjęcia - angielskim pytaniem przeczytanym z kartki. I dwa razy zostałem "zankietowany". Przy czym, gdy pierwsza ankieta była neutralna (imię, kraj oraz co ci się najbardziej podoba w Narze i dlaczego), to druga była już bardziej intymna (doszedł wiek i kolor oczu). Najlepsze było to, że gdy mówiłem, że jestem z Polski, to reakcją było wielkie Woooooooowwwww !!! Ale gdy zapytałem, czy wiedzą gdzie leży Polska, zawsze padała poprawna odpowiedź.
Generalnie wrażenia z Nary bardzo pozytywne. Polecam.
Niestety nadal nie mogę dodać zdjęć. Na małą galerię zapraszam na
blog.prywatny.eu