Dzisiejszy dzień postanowiliśmy spędzić w nieodległych okolicach naszego hotelu. Pierwszy punkt programu to przylądek Cabo Espichel. Dojeżdżając do końca drogą asfaltową naszym oczom ukazały się dwie budowle. Pierwsza, to kościółek z początku XVIII-go wieku, którego dziedziniec otoczony jest starymi celami, w których mieszkali pielgrzymi. Niestety wszystkie cele mają zamurowane okna i drzwi, więc nie można ich zwiedzić. Tylko w jednej celi mieści się sklepik z pamiątkami. Sam kościółek jest bardzo malowniczy, niestety obowiązuje w nim zakaz fotografowania i stróżująca pani to egzekwuje. Za kościółkiem można jeszcze odnaleźć małą, zamkniętą kapliczkę wotywną. Całość położona jest na skraju niezabezpieczonego klifu. Żeby zobaczyć z bliska drugą budowlę – latarnię morską, należy zjechać z asfaltu i przejechać kilkaset metrów drogą szutrową. Latarnia jest czynna (widzimy jej światło co wieczór z hotelu), niestety nie można jej zwiedzać. Jednak samo jej położenie na skraju klifu powoduje, że można poświęcić kilka minut i obejrzeć ją z bliska. Być może komuś uda się spotkać mieszkającego tu latarnika, który pozwoli z bliska zobaczyć swoje miejsce pracy.