Geoblog.pl    krzysieksp    Podróże    Portugalia 2011    Lizbona - chyba jednak nie dla nas
Zwiń mapę
2011
18
cze

Lizbona - chyba jednak nie dla nas

 
Portugal
Portugal, Lisboa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3666 km
 
Lizbona
Lizbona, no cóż, chyba trochę zawiodła. Wiele o niej czytaliśmy i może za bardzo porównywaliśmy ją w swoich wyobrażeniach do innych europejskich stolic. Faktem bezspornym jest urok wąskich, krętych i wznosząco-opadających uliczek. Ale chyba jednak nie tak sobie to wyobrażaliśmy. Na początek kilka dobrych rad jak dostać się do Lizbony z drugiej strony Tagu nie używając samochodu, bo znalezienie miejsca do parkowania nawet w weekend graniczy z cudem. My mieszkaliśmy w Costa de Caparica, więc zaproponowany przez Panią z hotelu pomysł na dojazd był następujący:
1. autobus TST linii 124 na trasie Costa de Caparica – Cacilhas. Cacilhas to ostatnia stacja, zaraz przy terminalu promowym. Koszt w jedną stronę 2,95 EUR – bilet kupowany u kierowcy. Autobus kursuje całą dobę co 20-30 minut w zależności od pory doby. Czas podróży około35 minut. Pamiętajcie, że aby autobus zatrzymał się na przystanku, na którym go oczekujecie, trzeba zamachać na kierowcę. Podobnie, żeby wysiąść z autobusu trzeba nacisnąć przycisk „STOP”,
2. prom Cacilhas – Lizbona. Koszt RT 2,40 EUR. Prom kursuje od 4 rano do 2 w nocy co 20 minut. Terminal promowy w Lizbonie znajduje się przy stacji Metra Cais do Sodre oraz stacji kolejowej Estacao Cais do Sodre. Czas podróży około 10minut. Bilet kupuje się w kasie lub automatach samoobsługowych.
3. dalej to już metro, tramwaje i autobusy. 24-rogodzinny bilet na wszystkie te trzy środki transportu (łącznie z tramwajami 12 i 28) kosztuje 3,95 EUR + 0,50 za kartę, którą można później doładowywać. Myślę, że warto, bo jednorazowy przejazd stylowym tramwajem 12 lub 28 kosztuje 2 EUR.

No cóż, wróćmy do samego zwiedzania Lizbony. Pierwsze kroki skierowaliśmy do zamku Św. Jerzego. A tam pomimo wczesnej pory (ok. 9:30 rano) tłumy niemiłosierne. Wycieczka za wycieczką. Odpuściliśmy sobie. Może jutro (jak się później okazało ani jutro, ani nigdy… podczas tej wyprawy). Wstęp 7 EUR. Kolejny punkt programu Se czyli Katedra. Szczerze powiedziawszy nie łatwo było ją znaleźć, ale kiedy już do niej trafiliśmy to rzeczywiście okazała bardzo pięknym miejscem. Dalej korzystając najpierw z tramwaju, a następnie autobusu znaleźliśmy się Miradouro de Sao Pedro de Alcantara. Świetny punkt widokowy, z którego można podziwiać fajną panoramę Lizbony. Nadszedł czas na przejażdżkę tramwajem zwanym Elevator do Gloria (w cenie biletu dziennego) i znowu jesteśmy nisko na Praca dos Restauradores. I tutaj naszła nas myśl: „A może porównać portugalską corridę do hiszpańskiej?”. Jak pomyśleliśmy, tak zrobiliśmy i już po chwili siedzieliśmy w metrze kierującym się do stacji Campo Pequeno. Niestety w najbliższych dniach nie było możliwości obejrzenia tego krwawego widowiska. Natomiast arena… Z zewnątrz podobna do tych hiszpańskich, ale po wejściu do środka okazało się, że jest zadaszona i ze sztucznym oświetleniem. Bardziej to przypominało cyrk.

Jako niedawni zwiedzacze Valencji, zauroczeniu Miastem Nauki i Sztuki nie mogliśmy ominąć lizbońskiego Parque das Nacoes. Ale chyba i tutaj trochę się zawiedliśmy. Karta Cartao do Parque kosztuje 19 EUR i obejmuje: wejście do oceanarium, wejście do pawilonu wiedzy, przejazd kolejką linową w dwie strony oraz przejazd mini kolejką i upust na wypożyczenie rowerów. Oceanarium chyba jednak za mocne słowo. Jest rzeczywiście bardzo duże akwarium (podobno drugie co do wielkości na świecie), kilka mniejszych z różnymi żyjątkami, ale każdy kto odwiedził oceanarium w Valencji, lub chociaż Loro Parque na Teneryfie będzie raczej zawiedzony. Dalej pawilon wiedzy – atrakcja przede wszystkim dla dzieci. Można się trochę pobawić, ale dopiero dzieci będą miały tutaj raj. I na koniec przejazd kolejką linową. Przejazd jak przejazd. Trwa około 10 minut w jedną stronę i największym jego walorem są świetne widoki na cały park i most Vasco da Gamy.

Po powrocie do centrum Lizbony pospacerowaliśmy jeszcze po dzielnicy Baixa. Robiąc zdjęcia w kilku znanych miejscach, np. w przy windzie Elevador de Santa Justa. Zjedliśmy mały lunch i tutaj największy szok… Lizbona to pierwsze miasto, które odwiedziliśmy, a w którym w biały dzień (ok. 17-tej), w ciągu pół godziny, trzy razy zaproponowano nam kupno narkotyków. I to wszelkiej maści od trawy, po naprawdę ciężkie odmiany. Ufff…
Po przekąsce wolnym krokiem udaliśmy się do terminalu promowego, z którego rozpoczęliśmy powrotną podróż do hotelu.
Z całą pewnością Lizbona jest piękna. Natomiast my nie potrafiliśmy tego piękna odkryć. Chyba spodziewaliśmy się czegoś innego.

Na szczęście cała masa innych miejsc, które już widzieliśmy
w Portugalii skutecznie rekompensuje to kiepskie wrażenie. I na pytanie: „Czy jechać do Portugalii?” Już dzisiaj odpowiadamy „Tak, tak, i jeszcze raz tak.” :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (22)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2011-08-27 14:40
A mnie podobala sie bardzo.Szkoda,ze Wam mniej.
 
 
zwiedził 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 134 wpisy134 77 komentarzy77 389 zdjęć389 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.01.2015 - 26.01.2015
 
 
05.11.2013 - 05.11.2013
 
 
03.02.2013 - 06.05.2013